poniedziałek, 14 lipca 2014

" Teraz czułem, że musi być tylko lepiej... "

   Patrzyłem, jak lekarze reanimują Karolinę i bałem się. Pierwszy raz w życiu tak się bałem. Bałem się, że Karolina umrze. Bałem się, że już się nie obudzi, że nigdy już nie spojrzę w jej błękitne oczy, że nigdy więcej nie pocałuję i nie przytulę mojej dziewczyny. Ona jest dla mnie wszystkim. Marta stała obok mnie płacząc tak jak ja. W pewnym momencie lekarze uspokoili się, a aparatura znów pokazała bicie serca. Wtedy popłakałem się jeszcze bardziej. Czułem, że Karolina się nie podda i będzie walczyć. Będziemy walczyć. Razem.
   - Co z nią ? – spytałem wychodzącego z sali lekarza ocierając łzy.
   - Stan się ustabilizował. Teraz już powinno być dobrze. Zmieniliśmy podawane leki. Serce stanęło na chwilę, lecz udało nam się przywrócić jego pracę. Proszę być dobrej myśli – lekarz poklepał mnie po ramieniu po czym udał się do swojego gabinetu.
   - Zadzwonię do państwa Kowalskich – Marta wyjęła telefon z torebki.
   - Tylko uspokój ich, że już wszystko okej – dziwiłem się, że mój głos był taki opanowany.

W środku byłem roztrzęsiony. Wiedziałem, że jeśli Karolina nie przeżyje to ja sobie tego nie wybaczę.
   - Powinienem był coś zrobić ! – uderzyłem pięścią w ścianę.
   - Nie obwiniaj się, nic nie mogłeś zrobić. Zawsze wszystko było pod dyktando Karoliny i zawsze tak będzie. Jeśli ona podejmie jakąś decyzję, to z nią nie wygrasz – Marta mówiła to z uśmiechem na twarzy. – Pamiętam, jak byłyśmy małe i znalazłyśmy psa. Karolina tak się uparła, że jej rodzice musieli pozwolić jej zabrać go do domu. Ona jest silna. Jest silniejsza, niż nam się wydaje i poradzi sobie, ona ze wszystkim sobie radzi – Marta była pewna swoich słów w stu procentach.
   - Dzwoniłaś do rodziców Karoliny ?
   - Tak, dzwoniłam, zaraz przyjadą.
   - Dobrze. Jak przyjadą, to ja na chwilę wyjdę, ale tylko na chwilę. Mam ważną sprawę do załatwienia. Obiecaj mi, że jeśli coś będzie się działo, to zadzwonisz.
   - Obiecuję – widziałem, że obietnica Marty była szczera.



    Po godzinie rodzice Karoliny wrócili, więc wyszedłem. Sprawa, którą miałem do załatwienia, była sprawą życia i śmierci. Jak najszybciej udałem się do Agnieszki, dziewczyny Konrada.
   - Cześć, możesz mi podać adres Konrada ? – spytałem bez ogródek.
   - A po co ci adres Konrada ? – Agnieszka, chyba nie wiedziała nic o wypadku.
   - Mam z nim do pogadania. To dasz mi ten adres, czy mam iść do kogoś innego ? – pytałem zdenerwowany wścibskością Agnieszki.
   - No okej, poczekaj chwilę – Wyszła, po czym wróciła z kartką. – Tu masz jego adres.
   - Dzięki – nie czekając, aż mi odpowie ruszyłem w stronę domu Konrada. Droga do jego domu minęła mi bardzo szybko. Gdy dotarłem na miejsce, zobaczyłem jak policja zabiera Konrada. Spóźniłem się. Ale wiedziałem, że i tak przyjdzie czas zemsty.



            Udałem się do naszego domku letniskowego.
   - Mamo ? Jesteś tu ?
   - Tak jestem. Jezu ! Coś Ci się stało ? Dlaczego masz krew na ubraniu ? – wcześniej nawet nie zauważyłem, że mam krew Karoliny na ubraniu.
   - Mamo, Karolina miała wypadek. Ten idiota wjechał w nią autem, to jej krew mam na ubraniu. Przebiorę się tylko i wracam do szpitala.
   - Boże. Co z nią ? – moja mama bardzo lubiła Karolinę i jej troska była szczera.
   - Nie jest wesoło, Karolina jest po operacji, ale wyjdzie z tego. Musi wyjść. Mamo, ja nie umiem bez niej żyć. Ona nie może umrzeć – już kolejny raz tego dnia rozpłakałem się jak małe dziecko.
   - Dawid, ona nie umrze. Zobaczysz. Jest silna. Bądź, przy niej, bo ona Cię teraz potrzebuje. Też musisz być silny – moja mama przytuliła mnie.
  - Masz rację, muszę być silny dla niej. Razem przejdziemy przez to – ogarnąłem się, przebrałem i znów ruszyłem do szpitala. Droga minęła mi szybko, gdyż zasnąłem w aucie. Mama była tak kochana, że zawiozła mnie do szpitala.
    - Już jestem. Wszystko w porządku ? – zapytałem Marty.
    - Tak, nic się nie działo.
    Lekarz wyszedł z gabinetu.
    - Ktoś z państwa może czuwać przy pacjentce – poinformował nas lekarz.
    - Dobrze dziękujemy – tata Karoliny podziękował lekarzowi. – Dawid pójdziesz ?
    - Tak będę, przy niej. Mogą państwo być spokojni – odpowiedziałem zdecydowany. Szybkim krokiem udałem się do sali. Powoli podszedłem do łóżka Karoliny. Delikatnie nachyliłem się i pocałowałem ją w czubek głowy.
   - Jestem tutaj cały czas. Nie martw się. Kocham Cię – trzymałem ją za rękę i mówiłem do niej. Nie wiem, w którym momencie zasnąłem. Obudził mnie ruch ręki Karoliny. Podniosłem wzrok i zobaczyłem, że się wybudza. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie. Jej uśmiech wywołał we mnie łzy.
   - Dawid, jesteś tu i byłeś tu. Słyszałam Cię – cały czas się do mnie uśmiechała.
   - Jestem i będę przy Tobie. Kocham Cię.
   - Też Cię Kocham.
   - Odpocznij, prześpij się. Będę tutaj cały czas – mówiłem całując rękę mojej dziewczyny.
   - Wiem, że tutaj będziesz. Jesteś moim stróżem – powiedziała, po czym zasnęła. Teraz czułem, że musi być tylko lepiej…
                                    ____________________________________________
Hej Słodziaki !!!
No to czas na odrobinę pozytywnych emocjii :)
Mam nadzieję, że Wam się spodoba :)

Niemcy wygrali Mundial !!!
Tak !!! Moi faworyci :3

Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego czytania :***
Na zawsze Wasza Szalona Fanatyczka 

2 komentarze:

  1. I takie rozdziały zawsze mnie poruszają. :)
    Strasznie się cieszę i chcę już next. ^^
    Całuję, pozdrawiam i zapraszam do siebie:
    http://footballismydope.blogspot.com/
    http://kolorowa-biel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też pozdrawiam i obiecuję, że będę brała ię ostro do roboty :)

      Usuń