Patrzyłem, jak
lekarze reanimują Karolinę i bałem się. Pierwszy raz w życiu tak się bałem.
Bałem się, że Karolina umrze. Bałem się, że już się nie obudzi, że nigdy już
nie spojrzę w jej błękitne oczy, że nigdy więcej nie pocałuję i nie przytulę
mojej dziewczyny. Ona jest dla mnie wszystkim. Marta stała obok mnie płacząc
tak jak ja. W pewnym momencie lekarze uspokoili się, a aparatura znów pokazała
bicie serca. Wtedy popłakałem się jeszcze bardziej. Czułem, że Karolina się nie
podda i będzie walczyć. Będziemy walczyć. Razem.
- Co z nią ? – spytałem wychodzącego z sali lekarza ocierając łzy.
- Stan się ustabilizował. Teraz już powinno być dobrze. Zmieniliśmy podawane leki. Serce stanęło na chwilę, lecz udało nam się przywrócić jego pracę. Proszę być dobrej myśli – lekarz poklepał mnie po ramieniu po czym udał się do swojego gabinetu.
- Zadzwonię do państwa Kowalskich – Marta wyjęła telefon z torebki.
- Tylko uspokój ich, że już wszystko okej – dziwiłem się, że mój głos był taki opanowany.
- Co z nią ? – spytałem wychodzącego z sali lekarza ocierając łzy.
- Stan się ustabilizował. Teraz już powinno być dobrze. Zmieniliśmy podawane leki. Serce stanęło na chwilę, lecz udało nam się przywrócić jego pracę. Proszę być dobrej myśli – lekarz poklepał mnie po ramieniu po czym udał się do swojego gabinetu.
- Zadzwonię do państwa Kowalskich – Marta wyjęła telefon z torebki.
- Tylko uspokój ich, że już wszystko okej – dziwiłem się, że mój głos był taki opanowany.
W środku byłem roztrzęsiony. Wiedziałem, że jeśli Karolina
nie przeżyje to ja sobie tego nie wybaczę.
- Powinienem był coś zrobić ! – uderzyłem pięścią w ścianę.
- Nie obwiniaj się, nic nie mogłeś zrobić. Zawsze wszystko było pod dyktando Karoliny i zawsze tak będzie. Jeśli ona podejmie jakąś decyzję, to z nią nie wygrasz – Marta mówiła to z uśmiechem na twarzy. – Pamiętam, jak byłyśmy małe i znalazłyśmy psa. Karolina tak się uparła, że jej rodzice musieli pozwolić jej zabrać go do domu. Ona jest silna. Jest silniejsza, niż nam się wydaje i poradzi sobie, ona ze wszystkim sobie radzi – Marta była pewna swoich słów w stu procentach.
- Dzwoniłaś do rodziców Karoliny ?
- Tak, dzwoniłam, zaraz przyjadą.
- Dobrze. Jak przyjadą, to ja na chwilę wyjdę, ale tylko na chwilę. Mam ważną sprawę do załatwienia. Obiecaj mi, że jeśli coś będzie się działo, to zadzwonisz.
- Obiecuję – widziałem, że obietnica Marty była szczera.
- Powinienem był coś zrobić ! – uderzyłem pięścią w ścianę.
- Nie obwiniaj się, nic nie mogłeś zrobić. Zawsze wszystko było pod dyktando Karoliny i zawsze tak będzie. Jeśli ona podejmie jakąś decyzję, to z nią nie wygrasz – Marta mówiła to z uśmiechem na twarzy. – Pamiętam, jak byłyśmy małe i znalazłyśmy psa. Karolina tak się uparła, że jej rodzice musieli pozwolić jej zabrać go do domu. Ona jest silna. Jest silniejsza, niż nam się wydaje i poradzi sobie, ona ze wszystkim sobie radzi – Marta była pewna swoich słów w stu procentach.
- Dzwoniłaś do rodziców Karoliny ?
- Tak, dzwoniłam, zaraz przyjadą.
- Dobrze. Jak przyjadą, to ja na chwilę wyjdę, ale tylko na chwilę. Mam ważną sprawę do załatwienia. Obiecaj mi, że jeśli coś będzie się działo, to zadzwonisz.
- Obiecuję – widziałem, że obietnica Marty była szczera.
Po godzinie
rodzice Karoliny wrócili, więc wyszedłem. Sprawa, którą miałem do załatwienia,
była sprawą życia i śmierci. Jak najszybciej udałem się do Agnieszki,
dziewczyny Konrada.
- Cześć, możesz mi podać adres Konrada ? – spytałem bez ogródek.
- A po co ci adres Konrada ? – Agnieszka, chyba nie wiedziała nic o wypadku.
- Mam z nim do pogadania. To dasz mi ten adres, czy mam iść do kogoś innego ? – pytałem zdenerwowany wścibskością Agnieszki.
- No okej, poczekaj chwilę – Wyszła, po czym wróciła z kartką. – Tu masz jego adres.
- Dzięki – nie czekając, aż mi odpowie ruszyłem w stronę domu Konrada. Droga do jego domu minęła mi bardzo szybko. Gdy dotarłem na miejsce, zobaczyłem jak policja zabiera Konrada. Spóźniłem się. Ale wiedziałem, że i tak przyjdzie czas zemsty.
- Cześć, możesz mi podać adres Konrada ? – spytałem bez ogródek.
- A po co ci adres Konrada ? – Agnieszka, chyba nie wiedziała nic o wypadku.
- Mam z nim do pogadania. To dasz mi ten adres, czy mam iść do kogoś innego ? – pytałem zdenerwowany wścibskością Agnieszki.
- No okej, poczekaj chwilę – Wyszła, po czym wróciła z kartką. – Tu masz jego adres.
- Dzięki – nie czekając, aż mi odpowie ruszyłem w stronę domu Konrada. Droga do jego domu minęła mi bardzo szybko. Gdy dotarłem na miejsce, zobaczyłem jak policja zabiera Konrada. Spóźniłem się. Ale wiedziałem, że i tak przyjdzie czas zemsty.
Udałem się do naszego domku
letniskowego.
- Mamo ? Jesteś tu ?
- Tak jestem. Jezu ! Coś Ci się stało ? Dlaczego masz krew na ubraniu ? – wcześniej nawet nie zauważyłem, że mam krew Karoliny na ubraniu.
- Mamo, Karolina miała wypadek. Ten idiota wjechał w nią autem, to jej krew mam na ubraniu. Przebiorę się tylko i wracam do szpitala.
- Boże. Co z nią ? – moja mama bardzo lubiła Karolinę i jej troska była szczera.
- Nie jest wesoło, Karolina jest po operacji, ale wyjdzie z tego. Musi wyjść. Mamo, ja nie umiem bez niej żyć. Ona nie może umrzeć – już kolejny raz tego dnia rozpłakałem się jak małe dziecko.
- Dawid, ona nie umrze. Zobaczysz. Jest silna. Bądź, przy niej, bo ona Cię teraz potrzebuje. Też musisz być silny – moja mama przytuliła mnie.
- Masz rację, muszę być silny dla niej. Razem przejdziemy przez to – ogarnąłem się, przebrałem i znów ruszyłem do szpitala. Droga minęła mi szybko, gdyż zasnąłem w aucie. Mama była tak kochana, że zawiozła mnie do szpitala.
- Już jestem. Wszystko w porządku ? – zapytałem Marty.
- Tak, nic się nie działo.
Lekarz wyszedł z gabinetu.
- Ktoś z państwa może czuwać przy pacjentce – poinformował nas lekarz.
- Dobrze dziękujemy – tata Karoliny podziękował lekarzowi. – Dawid pójdziesz ?
- Tak będę, przy niej. Mogą państwo być spokojni – odpowiedziałem zdecydowany. Szybkim krokiem udałem się do sali. Powoli podszedłem do łóżka Karoliny. Delikatnie nachyliłem się i pocałowałem ją w czubek głowy.
- Jestem tutaj cały czas. Nie martw się. Kocham Cię – trzymałem ją za rękę i mówiłem do niej. Nie wiem, w którym momencie zasnąłem. Obudził mnie ruch ręki Karoliny. Podniosłem wzrok i zobaczyłem, że się wybudza. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie. Jej uśmiech wywołał we mnie łzy.
- Dawid, jesteś tu i byłeś tu. Słyszałam Cię – cały czas się do mnie uśmiechała.
- Jestem i będę przy Tobie. Kocham Cię.
- Też Cię Kocham.
- Odpocznij, prześpij się. Będę tutaj cały czas – mówiłem całując rękę mojej dziewczyny.
- Wiem, że tutaj będziesz. Jesteś moim stróżem – powiedziała, po czym zasnęła. Teraz czułem, że musi być tylko lepiej…
____________________________________________
- Mamo ? Jesteś tu ?
- Tak jestem. Jezu ! Coś Ci się stało ? Dlaczego masz krew na ubraniu ? – wcześniej nawet nie zauważyłem, że mam krew Karoliny na ubraniu.
- Mamo, Karolina miała wypadek. Ten idiota wjechał w nią autem, to jej krew mam na ubraniu. Przebiorę się tylko i wracam do szpitala.
- Boże. Co z nią ? – moja mama bardzo lubiła Karolinę i jej troska była szczera.
- Nie jest wesoło, Karolina jest po operacji, ale wyjdzie z tego. Musi wyjść. Mamo, ja nie umiem bez niej żyć. Ona nie może umrzeć – już kolejny raz tego dnia rozpłakałem się jak małe dziecko.
- Dawid, ona nie umrze. Zobaczysz. Jest silna. Bądź, przy niej, bo ona Cię teraz potrzebuje. Też musisz być silny – moja mama przytuliła mnie.
- Masz rację, muszę być silny dla niej. Razem przejdziemy przez to – ogarnąłem się, przebrałem i znów ruszyłem do szpitala. Droga minęła mi szybko, gdyż zasnąłem w aucie. Mama była tak kochana, że zawiozła mnie do szpitala.
- Już jestem. Wszystko w porządku ? – zapytałem Marty.
- Tak, nic się nie działo.
Lekarz wyszedł z gabinetu.
- Ktoś z państwa może czuwać przy pacjentce – poinformował nas lekarz.
- Dobrze dziękujemy – tata Karoliny podziękował lekarzowi. – Dawid pójdziesz ?
- Tak będę, przy niej. Mogą państwo być spokojni – odpowiedziałem zdecydowany. Szybkim krokiem udałem się do sali. Powoli podszedłem do łóżka Karoliny. Delikatnie nachyliłem się i pocałowałem ją w czubek głowy.
- Jestem tutaj cały czas. Nie martw się. Kocham Cię – trzymałem ją za rękę i mówiłem do niej. Nie wiem, w którym momencie zasnąłem. Obudził mnie ruch ręki Karoliny. Podniosłem wzrok i zobaczyłem, że się wybudza. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie. Jej uśmiech wywołał we mnie łzy.
- Dawid, jesteś tu i byłeś tu. Słyszałam Cię – cały czas się do mnie uśmiechała.
- Jestem i będę przy Tobie. Kocham Cię.
- Też Cię Kocham.
- Odpocznij, prześpij się. Będę tutaj cały czas – mówiłem całując rękę mojej dziewczyny.
- Wiem, że tutaj będziesz. Jesteś moim stróżem – powiedziała, po czym zasnęła. Teraz czułem, że musi być tylko lepiej…
____________________________________________
Hej Słodziaki !!!
No to czas na odrobinę pozytywnych emocjii :)
Mam nadzieję, że Wam się spodoba :)
No to czas na odrobinę pozytywnych emocjii :)
Mam nadzieję, że Wam się spodoba :)
Niemcy wygrali Mundial !!!
Tak !!! Moi faworyci :3
Tak !!! Moi faworyci :3
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego czytania :***
Na zawsze Wasza Szalona Fanatyczka
I takie rozdziały zawsze mnie poruszają. :)
OdpowiedzUsuńStrasznie się cieszę i chcę już next. ^^
Całuję, pozdrawiam i zapraszam do siebie:
http://footballismydope.blogspot.com/
http://kolorowa-biel.blogspot.com/
Też pozdrawiam i obiecuję, że będę brała ię ostro do roboty :)
Usuń