niedziela, 6 lipca 2014

" Czy ona przeżyje ? "

   Wypadek z perspektywy Dawida
   Szliśmy na spacer, tak jak chciała tego Karolina. Widziałem, jak zdenerwowała się wizytą Konrada.
    - Nie martw się, obiecałem Ci, że więcej nie będzie Cię nie pokoił i tak będzie – powiedziałem całując moją dziewczynę w czubek głowy i obejmując ją. W tym momencie usłyszałem rozpędzone auto. Kiedy się odwróciłem Karolina z całej siły odepchnęła mnie na bok. Nie sądziłem, że ona ma tyle siły. Kiedy się podniosłem zobaczyłem, jak auto wjeżdża w nią i zabiera ze sobą na masce. Po kilku metrach zatrzymało się i zrzuciło ją na drogę. Biegłem do niej najszybciej jak tylko umiałem. Kiedy klęknąłem przy niej, zauważyłem, że leży w kałuży krwi. Łzy płynęły mi potokami. Zawsze myślałem, że jestem silny, lecz w tamtym momencie płakałem jak małe dziecko.
   - Kocham Cię – powiedziała, po czym straciła przytomność. Z auta, które spowodowało wypadek wysiadł zalany w trupa Konrad.
    - Co ja zrobiłem ? – złapał się za głowę, gdy dotarło do niego, co zrobił.
   - Dzwoń po karetkę ! – krzyczałem na niego nie mogąc opanować emocji. Głaskałem Karolinę po włosach i twarzy. Konrad w tym czasie dzwonił po karetkę, tak jak mu kazałem.
    - Nie możesz mnie zostawić. Jesteś zbyt silna, żeby odejść. Nie możesz odejść. Bez Ciebie moje życie straci sens – cały czas mówiłem do niej, mając nadzieję, że słyszy moje słowa.
            Karetka i policja przyjechały bardzo szybko. Rodzice Karoliny wybiegli słysząc karetkę.
   - Dawid co się stało ? – mama Karoliny mówiła do mnie przez łzy.
    - Konrad, on wjechał w nią autem – opowiadałem szybko, nie chcąc rozkleić się jeszcze bardziej przy rodzicach mojej dziewczyny. Wtedy tata Karoliny, który zauważył Konrada chciał rzucić się na niego.
   - Niech go pan zostawi. Z nim się rozprawimy później, teraz najważniejsza jest Karolina – powstrzymałem ojca Karoliny przed napaścią na Konrada, lecz sam miałem ochotę obić mu ryj.
   - Masz rację. Jedźmy do szpitala – pan Kowalski zachował się rozsądnie. – Na szczęście jeszcze nic nie wypiłem. Jedźmy.
   Kiedy dotarliśmy do szpitala, szybko odnaleźliśmy Karolinę. Leżała na OIOMie.
  - Przepraszam, czy państwo są rodzicami Karoliny Kowalskiej ? – lekarz podszedł do państwa Kowalskich.
   - Tak, czy może nam pan powiedzieć co z Karoliną ? – mama Karoliny była bardzo zdenerwowana.
   - A pan ? – wtedy lekarz zwrócił się do mnie.
   - Jestem chłopakiem Karoliny – odpowiedziałem na pytanie.
   - Dobrze. Więc powiem państwu szczerze. Stan jest krytyczny. Karolina straciła bardzo dużo krwi, doszło również do poważnego urazu kręgosłupa. Podejrzewamy także krwotok wewnętrzny. Karolina jest w tej chwili operowana, a może to potrwać kilka godzin – lekarz bez ogródek powiedział nam co jest z Karoliną.
   - Czy ona przeżyje ? – mama Karoliny płakała wtulona w jej tatę.
   - Nie jestem w stanie odpowiedzieć teraz na pani pytanie. Decydujące będą godziny po operacji. Przepraszam, ale muszę wracać do innych pacjentów – lekarz spieszył się.
   - Rozumiemy i dziękujemy za informacje – tata Karoliny nadal przytulał jej mamę.
  Usiadłem i myślałem. Dlaczego nic nie zrobiłem. To ja powinienem teraz leżeć na sali operacyjnej, nie ona. Dlaczego mnie odepchnęła. Powinna się mną zasłonić. Jeśli ona nie przeżyję, nie wybaczę sobie tego nigdy…
   - Dawid, wszystko w porządku? – zobaczyłem przyjaciółkę Karoliny, Martę.
   - Nie, nic nie jest w porządku.
   - Chcesz pogadać – spytała i pomyślałem, że Karolina ma najlepszą przyjaciółkę na świecie.
   - Dlaczego dałem się odepchnąć ? To ja powinienem ją odepchnąć – mówiłem to co leżało mi na sercu.
   -  Karolina jest silną dziewczyną. Ona po prostu nie chciała, żeby coś Ci się stało. Kocha Cię i bała się o Ciebie. Zrobiła to co uznała za stosowne. Znam ją długo i wiem, że nie będzie żałowała tego co zrobiła – Marta próbowała mnie pocieszyć.
   - To ja powinienem ją ratować. Ona może umrzeć – wtedy nie opanowałem łez, które spłynęły po mojej twarzy na myśl, że mógłbym już nigdy nie zobaczyć, nie przytulić, nie pocałować mojej Karoliny.
   - Dawid, ona nie umrze. Za bardzo Cię kocha. Jest silna i wróci do zdrowia. A jak wróci to się od niej nie opędzisz. Jest niesamowita. Nie z takich rzeczy wychodziła cało. Ja wierzę, wróć, ja wiem, że ona sobie poradzi – Marta mówiła to całkiem szczerze.
  - Ja go zabije – wtedy cała nienawiść do Konrada wyszła ze mnie. Wstałem zdecydowany, aby znaleźć tego gnoja i załatwić go raz, a dobrze.
   - Stój – Marta złapała mnie za przedramię. – Ona by tego nie chciała. Karolina potrzebuję Ciebie teraz tutaj. Jak się obudzi będzie chciała właśnie Ciebie ujrzeć przy swoim łóżku. Nie możesz teraz wyjść.
   - Masz rację – zrozumiałem, że nie mogę wyjść. – Będę tutaj cały czas. Dla niej. Kocham ją i nie zostawię jej.

   - Posiedzimy sobie razem, bo ja też się nigdzie nie wybieram – widziałem determinację w oczach Marty.
   Siedzieliśmy tam jeszcze długo, denerwując się i czekając na zakończenie operacji.
                                   _____________________________________________
Witajcie Misiaki !
Wena wróciła i nastepny rozdział :)
Muszę się Wam pochwalić I miejscem w zawodach strażackich :D
Jest fun :)
Pozdrawiam Was i życzę miłego czytania :)
Wasza Szalona Fanatyczka 

6 komentarzy:

  1. Jejkuuu... *.*
    Jakie to piękne... <3
    Bardzo chciałabym takiego chłopaka... <3
    Szybko next! <3
    Czekam! :*
    Zapraszam do sb:
    http://footballismydope.blogspot.com/
    http://kolorowa-biel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny roździał <3 Czekam na najstępny :*
    Całuski <3 / Madziaa

    OdpowiedzUsuń
  3. No i gartuluję! :D
    Zostałaś nominowana do Liebster Award! :*
    Więcej informacji na:
    http://kolorowa-biel.blogspot.com/2014/07/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń